FILOZOFOWANIE Z DZIEĆMI

Książka

"Filozofowanie z dziećmi. Pięć metod Martensa stymulacji rozwoju umysłowego i społecznego w epoce multikulturowej". - Książka omawia sytuację w Niemczech. Jest dostępna w wersji drukowanej oraz on-line i /lub do skopiowana na swój komputer w dziale Downloads - W dziale Książka znajdują się fragmenty i wprowadzenia. Zachęcam do ich przeczytania przed książką.

 

2018-12-21 Kałuski Bogusław
Filozofowanie z dziećmi. Co to znaczy orientować się w myśleniu
Wprowadzenie do książki o metodzie Ekkeharda Martensa

Z punktu widzenia czytelnika żyjącego nie w Niemczech, a więc nieoswojonego z codzienną, intelektualną atmosferą tego kraju, szczególnie dwa pojęcia wymagają wyjaśnienia, bo są kluczowe dla zrozumienia tego, co Ekkehard Martens napisał o filozofowaniu dzieci i dlaczego zachęca do filozofowaniu z dziećmi. Chodzi o pojęcie pluralizmu oraz o pojęcie orientowania się w myśleniu. Jest oczywistym, że każdy naród ma swoistą atmosferę intelektualną, w tym swoisty styl poprawności politycznej, przez którą trzeba przeniknąć, aby dany naród i „jego“ państwo rozumieć.

Pluralizm jest przez Martensa bardzo często wymieniany jako zasada konieczna do zaakceptowania. Pojęcie to, w języku filozoficznym, tj. w języku filozofów, ma zakorzenienie w metafizyce lub ontologii. W przypadku Marstensa trzeba  jednak koniecznie dostrzec także tło socjologiczne czy antropologiczne. Otóż – trzymając się Niemiec, ale to można eksptapolować na inne kraje imigracyjne (bogate, potrzebujące pracowników) – jest tam, również w języku potocznym, na wiele sposobów żywe zjawisko multikulturowości. Od tego zaczniemy.

Rdzenna ludność Niemiec pochodzi z różnych części Europy, bo Niemcy i Prusy (podobnie jak wiele innych państw) były organizacjami agresywnymi, więc zdobywając kolejne kraje germanizowały miejscową ludność i nasiedlały tam Niemców. Pod koniec II Wojny Światowej wiele milionów ludności niemieckiej zostało ewakuowane na Zachód, aby uniknąć śmierci z rąk żołnierzy Armii Czerwonej. Ta ewakuacja okazała się trwała.  Jak się z czasem okazało, II Wojna Światowa zakończyła okres zdobywania przez państwo niemieckie terenów dodatkowych wprost. Tym niemniej, po II Wojnie Światowej ludność niemiecka nadal była przesiedlana na teren RFN i NRD z terenów nowo wydzielonych państw bloku sowieckiego. Proces ten trwa do dzisiaj, bo osoby z pochodzeniem narodowym niemieckim (Volkszugehörigkeit) lub obywatelstwem niemieckim (Staatsangehörigkeit) nadal są sprowadzane do Niemiec (już zjednoczonych). W skali dziesiątków lat powojennych jest to kolejnych kilka milionów osób. Są to Niemcy z różnym zapleczem kulturowym, w tym także bagażem językowym krajów, w których żyli. Zdarza się w języku potocznym, że ktoś na Niemca, przykładowo z Czech, nie powie Sudetendeutsche lecz skrótowo „Tscheche“. Gdy moje dziecko chodziło do szkoły podstawowej w Niemczech, to na spotkaniach klasowych rodziców okazało się, że każdy z nich ma rodzica lub dziadka pochodzącego z terenów leżących w jakimś innym państwie Europy Środkowo-Południowo-Wschodniej.

Do tej różnorodności samych Niemców dochodzi różnorodność narodowa i kulturowa cudzoziemców osiadłych w Niemczech i już posiadających obywatelstwo niemieckie oraz dzieci urodzonych, a zwłaszcza wykształconych w niemieckim systemie edukacyjnym. Te dzieci bywają nieodróżnialne od dzieci rdzennych Niemców. Trzeba tu więc przywołać formalnie nieakceptowane w sferze publicznej, ale funkcjonujące w języku potocznym pojęcie Bioduetsche, które oznacza osoby nie tylko kulturowo, ale również genetycznie niemieckie. Dodatkowa gra treściowa tego słowa wynika stąd, że przedrostka Bio używa się dla tzw. zdrowej żywnści, np. Bio-Paprika. Zaznaczyć trzeba, że w sensie prawnym jest karalne mówić o kimś, że nie jest Niemcem, gdy ta osoba posiada obywatelstwo niemieckie. U nas jest to nieznane, ale w Niemczech jest pewna skrajność w, przynajmniej formalnym, akceptowaniu cudzoziemców, wytłumaczalna po historycznych faktach dążenia do ich zniewolenia czy nawet eksterminacji. Odmienność kulturowa cudzoziemców, zwłaszcza imigrantów, jest szczególnie zrozumiała, gdy uświadomimy sobie, że jedynie 12% z nich to pracownicy, zanurzeni całodniowo w systemie gospodarczym, a reszta to ich małżonkowie i dzieci oraz rodzice, w tym także osoby w tzw. wieku poprodukcyjnym. Ale to nie jest cecha cudzoziemców, że tak nieliczni pracują pełnym gazem, lecz cecha rodzin ludzkich w ogóle. Różnorodność w Niemczech jest silniejsza niż w Polsce dlatego, że Niemcy, jako państwo o silnej dynamice ekonomicznej, przyciąga i przyjmuje wielu imigrantów, bo więcej pracowników jest tam potrzebne. Drugi czynnik, to niewielka ilość dzieci rodzonych w Niemczech. Czyż to nie dziwne, że im wspanialsze państwo, tym mniej tam rodzi się dzieci?

Zauważmy też istnienie wielowarstwowości pionowej, gdzie poszczególne warstwy pielęgnują inne obyczaje.

Różnorodność religijna ludności Niemiec jest silniejsza niż w Polsce powojennej, w której decyzją Stalina i za przyzwoleniem mocarstw, odsortowano narodowości i wyznania.

Współżycie tych różnych ludzi i grup w praktyce jest z natury pluralistyczne, jako prosta wielość i różnorodność, ale jest też regulowane prawem, jak większość spraw w państwach nowoczesnych. Prawo to wprowadza wyraźny brak dowolności w systemie nauczania, czyli narzuca, przeciwne pluralizmowi, dążenie do ujednolicenia światopoglądu (dużo silniejsze niż w krajach anglosaskich).

Kilka razu na plakatach i bilboardach w Niemczech widziałem hasło: wykształcenie zmienia wszystko (w oryginale: Bildung ändert alles). Jest to hasło stowarzyszenia Verein Kindernothilfe, niemieckiej Kinderhilfswerk. – Hasło z rodzaju tych, które dają nadzieję, a realizatorzy mogą wskazać konkretne efekty.

Nauka i prawo są kamieniami granicznymi (skrajniami) pluralizmu oraz zbiorami kryteriów do roztrzygania spraw spornych. A zatem pluralizm wydaje się być czymś w rodzaju kawiarni, w której spotykają się pracownicy, by nieformalnie przedyskutować różne sprawy, w tym sprawy swoich klientów. Ostatecznie jednak decyduje Realpolitik nauk i systemów prawnych, a także partii politycznych i lobby biznesowych. Ustawy i przepisy są około 10 lat za praktyką. Ich rozwój czy rozbudowa następuje skokowo, gdy komuś doskwiera brak regulacji i jest w stanie zadziałać lobbistycznie czy podobnie. Realpolitik byłaby tu rozumiana jako swoisty generator monizmu, a wtedy biegun pluralizmu, występującego w postaci początkowo różnorodnego materiału ludzkiego.

Pluralim metodologiczny jest adekwatną odpowiedzią na demograficzną różnorodność ludności.

W zrozumieniu pojęcia pluralizmu na codzień pomocny powinien być artykuł o multikulturowości i jego nieco bardziej obrazowa forma. Multikulturowość jest jedną z form pluralizmu.

Teraz opiszę sytuacyjne podpowiedzi do tego, jak należy rozumieć pojęcie „orientowania się w myśleniu“. – Odkąd zacząłem się nad tym zastanawiać, obserwowałem pod tym kątem komunikację ludzi. W komunikacji mamy dostęp do tego, co wyrażone, „zakomunikowane“. Faktycznych zasobów i procesów myślowych, stanowiących bazę komunikacji, trzeba się domyślać.

Duże wrażenie pozostawiły na mnie rozmowy pewnego 90-latka, urodzonego w 1924 roku, kombatanta II Wojny Światowej (bronił Poznania przed zajęciem przez armię sowiecką, następnie w niewoli w Moskwie do grudnia 1949), honorowego członka miejscowego klubu sportowego, inżyniera do spraw budowli i instalacji wodnych z 35-letnim stażem w wielkich zakładach chemicznych, całe dorosłe życie aktywnego w kościele (jego ojciec był pastorem). Otóż w dniu urodzin do domu jubilata wciąż napływali goście, w większości osoby w podeszłym wieku. Składali mu życzenia, jedli coś słodkiego, niektórzy coś pili i po 1 – 3 godzinach wychodzili. W sumie ponad 50 osób. Część ich znał przez pracę czy organizacje, a cześć przez zmarłą już żonę, osobę bardzo towarzyską. Rozmowy były krótkie, wyraźnie łatwiejsze, gdy można było się odwołać do jakiejś wspólnej aktywności czy wspólnego otoczenia. Liczebność towarzystwa przy stole zmieniała się, wahając się między 10 a 15 osobami. Nie wypadało komuś jednemu poświęcać więcej uwagi kosztem innych. Ciągle coś się działo i regulowało przebieg rozmów. Kolosalną rolę odgrywała mowa ciała, co okazało się później, w komentarzach po zakończeniu przyjęcia. A więc, kto przy kim usiadł, z kim rozmawiał, w jaką stronę patrzył i jakie robił miny.

Poza gośćmi, którzy przyszli i znajdowali się w pokoju, drugie tyle telefonowało z życzeniami. Pojawił się też urzędnik z gratulacjami od prezydenta. 90-latek poruszał się powoli, o lasce, używał okularów oraz aparatów słuchowych (a także niewidocznych protez, wbudowanych na stałe wewnątrz organizmu).  Zamieniał kilka słów z każdą nowo przybyłą osobą. Z tego wszystkiego najtrudniejsze okazały się rozmowy telefoniczne – prawdopodobnie dlatego, że w ich trakcie działał tylko jeden kanał komunikacyjny, tj. kanał słuchowy. Po 2 godzinach telefon został wyłączony z sieci, bo z jego powodu komunikacja utykała jak rzeka z krą lodową. Solenizant bowiem co trochę prosił wszystkich o ciszę, ponieważ głosy w pokoju zakłócały mu odbiór głosu z telefonu.

Te rozmowy telefoniczne wniosły jednak wiele do mojego rozumienia pojęcia orientowania się w myśleniu. Większość osób telefonujących zaczynała od składania życzeń. Po ich wysłuchaniu jubilat dziękował, ale kilku osobom zadał też pytanie: ale z kim rozmawiam? kim ty jesteś? I trzeba powiedzieć, że był bardzo dociekliwy w tym dopytywaniu się. Nie zawsze bowiem wystarczało mu usłyszenie imienia czy nazwiska. I ta dociekliwość się opłacała, bo po ustaleniu, z kim ma do czynienia, przyjmowane życzenia nabierały barw, a rozmowa nabierała tempa. Zdarzyło się na końcu jednej z tych rozmów telefonicznych, że jubilat powiedział: bardzo ci dziękuję za życzenia, ale mimo iż tyle rozmawiamy, nie doszedłem do tego, kim ty jesteś. Odłożył słuchawkę i wyglądał na rozbitego i bezradnego.

Po tym wydarzeniu, jak każdy z nas, uczestniczyłem we wielu innych rozmowach, jako interlokutor lub obserwator. Wyraźnie zauważałem, że dla zorientowania się w myśleniu ważne jest nie tylko ustalenie tożsamości osoby, z którą się rozmawia, ale potrzebna jest także znajomość tematu, czy gruntu. Niektórzy rozmówcy tylko udają, że temat rozmowy znają dobrze, co prowadzi do przysłowiowego dialogu ślepego z głuchym. Inni sygnalizują deficyt swojej wiedzy i wtedy może następować uściślenie informacji oraz pozycji rozmówców.

Ten świadomy wysiłek wyjaśniania jest jak napęd łodzi i jak tworzenie szlaku przez lodołamacze, i jak detonacje saperów rozsadzające zatory kry rzecznej. Wtedy komunikacja zaczyna płynąć wartko i dochodzi do mniej lub bardziej intensywnej wymiany, aż pojawia się poczucie nasycenia. Natomiast gdy nie dochodzi do uzupełnienia wiedzy i wzajemnego zorientowania się, korzyści są jednostronne, gdy jedna osoba ma i/lub zachowywała przegląd sytuacji, albo wręcz żadne, gdy obaj rozmówcy błądzili bez pojęcia, “gdzie“ są.

Zarówno pluralizm jak i orientowanie się w myśleniu, mimo iż ich rdzeniowe [definicyjne] znaczenie pochodzi z filozofii („pluralizm“ z antyku, „orientowanie się w myśleniu“ od Kanta), lepiej dają się rozumieć i doceniać na tle teorii komunikacji, lingwistyki oraz przykładów. Władysław Tatarkiewicz (Dzieje sześciu pojęć, s. 18) przytacza Feliksa Jarońskiego, który >>dał niegdyś […] prosty przykład odróżniania definicji i teorii: gdy o powietrzu mówimy, że jest to „gaz otaczający kulę ziemska“, to jest to definicja, gdy zaś mówimy, że jest ono mieszaniną azotu i tlenu, to jest to już teoria.<< W/w nauki są jeszcze w powijakach, ponieważ konstruowane maszyny dopiero zaczynają sięgać do przebiegów procesów zachodzących w mózgach. Zrozumienie Martensa powinno się jednak dokonywać z ich uwzględnieniem, jak również z uwzględnieniem co najmniej historii i socjologii. Martens jest z jednej strony pracownikiem akademickim, obecnie emerytowanym, a z drugiej (był lub nadal jest), w pewnym sensie politykiem, a na pewno promotorem filozofowania dzieci i z dziećmi, w ramach współczesnego, nowoczesnego społeczeństwa i państwa.

Dawniej władca czy dowódca mogli krzyknąć „milczeć“ i wszyscy im podlegli musieli milczeć, nawet całe narody, ponieważ, używając pretorian czy policji albo armii, byli w stanie to wymuszać grożąc śmiercią lub ją stosując. Dzisiaj, na Zachodzie, nie da się ludzi uciszać w taki sposób, zwłaszcza masowo. Nikt zresztą nie jest tak „niemodny“, aby tym grozić. W praktyce stosowane jest jednak manipulowanie ludźmi przez selektywną dystrybucję wiedzy oraz konfigurowanie dostępów do informacji prawdziwych i fałszywych. Manipulacyjne wywieranie wpływu jest analogiczne do kolonializmu typu soft, polegającego na przejmowaniu banków i kluczowych firm w innych państwach, zamiast ich napadania i okupowania. Choć oczywiście zawsze i wszędzie są wyjątki, faktyczne stosowanie siły jest sposobem uwiarygadniania gróźb używanych w manipulacji, także w tzw. dyskursie publicznym. Jaskrawymi przykładami są państwa, w których prawa nie są przestrzegane, gdzie co rusz władza otwarcie lub skrycie stosuje przemoc. Niemcy należą do państw, w których współczesne procedury demokracji partyjnych działają dość sprawnie od kilkudziesięciu lat. Jedność Unii Europejskiej zaczęła trzeszczeć, gdy rozpoczął się XXI-wieczny kryzys gospodarczy, ale szyki zaczynają być zwierane, odkąd Rosja napadła na Ukrainę, prowadząc tzw. wojnę hybrydową. Możemy chyba nagatywnie sparafrazować wers z Listu do Galatan (Biblia Tysiąclecia, Gal. 3.28): „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem“ jesteśmy ludźmi (w najlepszym przypadku: obywatelami) i powinniśmy być egzystencjalnie ostrożni wobec struktur państwowych czy raczej w ogóle wobec struktur władzy, bo przecież struktury władzy to nie tylko struktury państwowe. Z jednej strony edukacja należy do struktur władzy, ale z drugiej - i tak to reklamuje Martens - filozofowanie dzieci i z dziećmi jest nauką samoobrony przed ideologiami, które są narzędziami polityków, handlowców itp. w obszarach praktycznego działania. W podsumowującym 1. połowę wieku XX i proroczym dla dalszej historii wierszu „Dzieci Europy“ Czesław Miłosz pisze: „Uratowaliśmy się przebiegłością i wiedzą.“ oraz „Należy uznać za dowiedzione, że jesteśmy lepsi od tamtych, Łatwowiernych“. - Czy nie za dużo cytatów? Empedokles miał powiedzieć, że „jeśli myśl warta jest, by ją wypowiedzieć, to warta jest też tego, by ją powtórzyć.“ (Tatarkiewicz, s.5.)

Nie można się nie kształcić. Nie ma bowiem dróg na bezdrożach. Edukacja jest i prawem (danym uczniom) i obowiązkiem (jaki powinien być żywiony przez uczniów) – prawem i obowiązkiem obywatela i człowiaka. Musimy przebijać nowe drogi. I musimy być przytomni.

Bildung ändert alles (Wykształcenie zmienia wszystko) – Jakkolwiek wspaniałe byłoby to hasło Verein Kindernothilfe, niemieckiej Kinderhilfswerk, to jednak ani ono, ani jego efekty nie chronią automatycznie przed niczym. Wiemy już bowiem, że wielu późniejszych dyktatorów najpierw studiowało we wspaniałym Paryżu, m.in. Polpot Makabryczny. - A może nas to nie będzie dotyczyć? Ja myślę, że dotyczy. A już najpóźniej odkąd niedawno miały miejsce masowe mordy na terenie byłej Jugosławii. Inny przykład, który nas dzisiaj stawia na nogi, to Edward Snowden, który w jednym kraju demokratycznym otrzymuje nagrodę (Nobla), a w drugim, też demokratycznym (w USA) czeka na niego więzienna cela.

Orientowaniu się w myśleniu dotyczny naszych własnych (na ile własnych?) myśli i uczuć pojedynczego człowieka oraz skali makro, tj. różnych grup społecznych, narodowych, religijnych czy sieciowych.

O ile wypada skorzystać z pomocy elektronika, gdy coś nie działa w komputerze, o tyle są sprawy w życiu, gdzie konieczna jest orientacja i akcja osobista. Tego się nie da zlecić komuś innemu, ani  scedować na innych, a gdy się jest do tego przymuszanym, to jest to zamach na wolność.

Szerzej stanowisko Martensa zostało opisane w książce „Filozofowanie z dziećmi. Pięć metod Martensa stymulacji rozwoju umysłowego i społecznego w epoce multikulturowej.“.

ISBN 978-83-943183-7-6
Wydawnictwo Światopogląd, Poznań 2018

Zob. innne artykuły wprowadzające do książki:
http://www.filozofowanie.kaluski.biz/ksiazka.php

 

 

na górę